czwartek, 26 czerwca 2014

O brzuchach i dzieciach

– Ale masz fajny brzuszek.
– A zobacz, co mogę z nim zrobić -wciągnąć i wypiąć, że wygląda, jakbym miała w nim dzidzię.
– A ja też tak mogę.
– No nie, nie możesz. Za chudziutki jesteś. I masz za mało skóry na brzuchu chyba.
– A ty masz więcej?
– Tak.
– A czemu?
– Bo w moim brzuchu mieszkały takie dwa małe dzieciaczki, które mi ten brzuch rozciągnęły. I mam teraz więcej skóry.
– A ja też będę tak miał?
– Raczej nie, bo chłopaki nie rodzą dzieci, tylko dziewczyny.
– A Milu też tak będzie miała?
– Jak tylko będzie chciała kiedyś mieć dzieci, to będzie miała. I pewnie jej się trochę wtedy skóra rozciągnie.
– A nie musi chcieć. Same się dzidzie w brzuchu robią.
– Nie, to mama i tata muszą chcieć, żeby dzidzia zamieszkała w brzuchu mamy. Sama się nie zrobi.
– A ty chciałaś, żebym ja zamieszkał?
– Baaardzo. Byłeś i jesteś spełnieniem moich marzeń.
– A Milu nie chciałaś?
– Pewnie, że chciałam. Bardzo. Oboje was chciałam. I cieszę się, że jesteście.

sobota, 21 czerwca 2014

Śmierć

– Mamo, a przed śmiercią da się uciec?
– Niestety, nie da się. Tak to już jest, że rodzimy się, a potem starzejemy i umieramy.
– Da się.
– Ale jak?
– Trzeba bardzo szybko biec.
– Ha, ha. Gdyby to tylko było takie proste...
– A jak już mózg umarnie, to koniec.
– Jak mózg umrze to tak, koniec.
– Bo już się nie wie wtedy, że się ma biec. A jak serduszko umarnie... umrze, to już zupełnie nie ma się jak biec.


piątek, 20 czerwca 2014

Piłka nożna i śmierć

Mały Człowiek ogląda z Tatą mecz i co chwilę zadaje pytania. A to o to, czym można grać i czy za każde dotknięcie ręką jest żółta kartka, a to dlaczego na boisku są pasy trawy i jak się robi takie pasy, a to o karne. Ciągły potok pytań, na które Tata odpowiada ze stoickim spokojem, choć przez zaciśnięte zęby, bo jednak chciałby w spokoju obejrzeć mecz. Ja przysłuchuję się z drugiego pokoju jednym uchem, ale jedno pytanie szczególnie zwraca moją uwagę:
– Tato, a jak ktoś umarnie na boisku?
– Rzadko się tak zdarza.
– Ale jak umarnie?
– To przyjeżdża karetka i jeszcze próbują ratować tego kogoś.
– A jak nie uratują?
– To i tak zabierają karetką z boiska.
– A jak się tak przyklei, że się nie da zabrać?
– Spokojnie, nie przyklei się tak, żeby się nie dało.
:)

czwartek, 19 czerwca 2014

Opowieści biblijne czyli pierwsi ludzie i wielka zagłada

– Mamo, a kto urodził pierwszego człowieka?
– O, tego to nikt nie wie, skąd się ludzie wzięli. To było bardzo dawno temu.
– Może Pan Bóg go stworzył?
– Tak, to jest coś, w co wierzy bardzo dużo osób - że ludzi stworzył Bóg. Ale inni wierzą, że najpierw były małe żyjątka, z nich po tysiącach lat powstały większe i coraz większe, aż w końcu powstały małpy. A te małpy z upływem lat, tysięcy lat, robiły się coraz mniej włochate i coraz mądrzejsze. Przestały mieszkać na drzewach i zaczęły używać narzędzi, a potem zaczęły rozmawiać za pomocą języka i w końcu urodził się człowiek. Ale to był zupełnie inny człowiek niż my dzisiaj. Był niższy, miał inny trochę kształt głowy, dłuższe ręce.
– Ale ja tak nie będę miał, jak urosnę?
– Nie, teraz ludzi rodzą się inni. Tak jak nasza Milu, pamiętasz jaka była, jak się urodziła? Potem rosną, są tacy jak ty, potem jak ja - różnią się od pierwszych ludzi. A chcesz poczytać opowieści biblijne, o tym jak Bóg stworzył świat?
– Tak.
Czytaliśmy opowieści  powstaniu świata, o raju, wygnaniu z raju, Kainie i Ablu (pomijając fakt bratobójstwa) i o Noem. Na większość rewelacji, np. o zrobieniu kobiety z żebra mężczyzny, Mały Człowiek reagował uniesieniem brwi i nie komentował. Przy potopie zapytał:
– Mamo, a dlaczego Bóg ich wszystkich zabił?
– Bóg uważał, że ci ludzie byli źli i nieposłuszni. W ten sposób chciał się z nimi rozprawić. Można dyskutować, czy to był dobry sposób. Co innego mógł zrobić?
– Nie zabić.
– Właśnie. Ja myślę, że nie musiał ich wszystkich zabijać, mógł z nimi porozmawiać i próbować negocjować, zmienić ich zachowanie. No ale w tej opowieści ich wszystkich zatopił. Jak myślisz, dobrze zrobił?
– Niedobrze. Mógł negocjować.
– To przejdźmy do czegoś przyjemniejszego i poczytajmy o tym, jak urodził się Jezus.
– Taaak!

Tak, uczę swojego syna krytycznego podejścia do religii.

środa, 18 czerwca 2014

Ciało i miejsca intymne

Przed snem głaszczę Małego Człowieka po ramieniu.
– Przyjemne to jest, jak się dotyka ciała, prawda?
– Tak.
– Ciało to w ogóle piękna sprawa.
– A pupka i pitolek też?
– Jasne. Też są piękne.
– A Olek mówi, że brzydkie.
– To nieprawda. Ciało jest piękne, każda jego część. Twoje ciało jest wspaniałe i nigdy o tym nie zapominaj.
– A Olek mówi, że jestem cały brzydki.
– Wiesz, nie musisz się mu wcale podobać, ale to niemiłe, że tak mówi.
– Mówi, że mam brzydką koszulkę.
– Koszulka wcale nie musi się mu podobać. To kwestia gustu. Myślę, że byłoby nudno, gdyby wszystkim wszystko się podobało. Już tak jest, że niektórym się różne rzeczy podobają, innym się nie podobają albo podobają tylko trochę. 
– To nie jestem brzydki?
– Ja uważam, że jesteś piękny. Całe twoje ciało jest piękne. Każdy kawałek. Najważniejsze, żebyś sam siebie lubił. 
– A pani nam nie pozwala się dotykać w pupę.
– Pupa i pitolek to są wyjątkowe miejsca. I piersi u dziewczyn. Pewnie zauważyłeś, że dziewczyny mają piersi, tak jak ja. Takie w przedszkolu jeszcze nie, ale starsze już tak. 
– A ja jak będę duży, to nie będę miał dużych piersi.
– Nie, chłopcy nie mają dużych piersi. A pupa, pitolek i piersi to są miejsca intymne, których nie może dotykać nikt, jeśli sobie tego nie życzysz. Nawet jak chcę cię umyć, to zawsze pytam, czy mogę ci umyć pupę i pitolka, prawda? Albo proszę, żebyś umył się sam.
– Yhm.
– No właśnie. Bo o tych miejscach decydujesz ty. I nikt bez twojej zgody nie może cię tam dotknąć. Nawet lekarz, jak chce cię zbadać, to musi ci najpierw powiedzieć, że cię tam będzie dotykać.
– Aha. A pani nam wcale nie pozwala się dotykać.
– To dobrze, że taką zasadę ustaliła, bo dla niektórych dzieci to może być krępujące, jak ktoś je dotyka. 
– Ale głaskanie takie jest przyjemne, głaskaj.
– Głaszczę już, głaszczę. A na ten temat pewnie jeszcze sobie kiedyś pogadamy.

wtorek, 17 czerwca 2014

Niespodzianka

Postanowiliśmy zrobić Małemu Człowiekowi niespodziankę i zamiast do przedszkola zabrać go na basen. Założenie było takie, że wyjdziemy z domu jak zwykle rano do przedszkola, ale pojedziemy do aquaparku, nic mu o tym nie mówiąc. Rano nie spieszyliśmy się jak zwykle, nie poganialiśmy go, daliśmy mu śniadanie, zebraliśmy się i już wychodziliśmy, kiedy Mały Człowiek przypomniał sobie, że poprzedniego dnia zabraliśmy z przedszkola kapcie:
– Mamo, ale kapci nie mam w przedszkolu.
– Są w samochodzie.
– Aha.
Poprawka na zmysł obserwacji Małego Człowieka została wzięta.
Już w samochodzie:
– Ale późno dziś będziemy w przedszkolu. Już pewnie nie zdążę na śniadanie.
– Dlatego dostałeś w domu śniadanie.
– Pewnie nie zrobię zadania, już tak późno.
– Pewnie nie.
– Ej, a ja znam tę drogę. Tędy się jedzie na basen.
– Tak.
– Ale długą drogą jedziemy.
– No długą.
– Pani Monika pewnie już myśli, że mnie nie będzie.
– Może tak.
– Ale by było fajnie, jakby tata źle skręcił i byśmy pojechali na basen.
– No fajnie. Chciałbyś tak?
– Chciałbym. Ej, ale coś jest nie tak. Nie złościcie się dzisiaj na mnie.
– Postanowiliśmy, że dziś się nie złościmy. Fajnie?
– Bardzo fajnie. Ale późno dojadę do przedszkola.
– O ile w ogóle dojedziesz.
– Bo długą drogą jedziemy. Lubię tak jechać z wami.
– My też lubimy z tobą jechać.
Rozmowa w tym tonie trwała jeszcze jakiś czas. Mały Człowiek powtarzał, że chciałby, żeby Tata źle skręcił i żebyśmy pojechali na basen.
Pod basen podjeżdża się drogą, z której już z daleka widać obiekt. Kiedy tylko Mały Człowiek zobaczył, gdzie przyjechaliśmy, szczęka mu opadła i z niedowierzaniem spytał:
– Naprawdę? Idziemy na basen?
– Naprawdę. Taką niespodziankę mamy dziś dla ciebie. Tylko ty i my.
– Rety, i do przedszkola nie pójdę. I razem na basen pójdziemy. Ale fajosko.
– Podoba ci się niespodzianka?
– Bardzo!
I to był baaardzo udany początek niezwykle udanego dnia, który spędziliśmy tylko w trójkę. :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Nawóz

Wesele mojej siostry odbywało się na wsi. Wzięłam jej córkę, pół roku młodszą od Małego Człowieka, i swojego syna na spacer po okolicy. Przechodziliśmy obok gospodarstwa, a w powietrzu unosił się swojski, wiejski zapach.
– O, farma! - powiedziała Marysia. - Brzydko tu pachnie.
– Właśnie - potwierdził Mały Człowiek.
– Brzydko pachnie, bo zwierzaki nie załatwiają się jak my, do ubikacji, tylko robią pod siebie.
– KUPY!!! - wrzasnął Mały Człowiek i oboje zaczęli się głośno śmiać.
– Tak, robią kupy pod siebie. Najgorzej to w chlewie pachnie, tam gdzie świnki mieszkają. Ale ten zapach zdrowy jest, nikomu się jeszcze od niego nic nie stało.
– Hy? - zgodnie zdziwili się oboje.
– A wiecie, że te kupy to można potem wykorzystać? To się nazywa nawóz. Wylewa się to lub rozrzuca na polach albo w ogrodzie i rośliny wtedy lepiej rosną. Na przykład kupy kur nazywają się kurzeniec.
– Aha, a kupy koni konieniec - uzupełniła Marysia.
– Ha, ha. Ładną nazwę utworzyłaś, ale nie. To po prostu nawóz.

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Niewierny Tomasz

Rozmowa przy dzisiejszym obiedzie.
– Milu dziś jadła czereśnie.
– Nie jadła.
– Jadła.
– Nieprawda. Nie widziałem, to nie jadła.
– To, że nie widziałeś, nie znaczy, że nie jadła.
– Znaczy.
– A widziałeś, jak się urodziłam?
– Nie.
– I to znaczy, że się nie urodziłam?
– Tak, ty się nie urodziłaś.
– A widziałeś, jak Milu się urodziła? Nie widziałeś. I to znaczy, że się nie urodziła?
– Nie, ona się urodziła. Zobacz, jaką jest dzidzią.
– A nasz samochód skąd się wziął?
– Ze sklepu.
– A w sklepie?
– Przywieźli go tam.
– A skąd? Może nie przywieźli. Skąd wiesz, przecież nie widziałeś.
– No bo to już tak jest, że przywożą.
– No właśnie, bo to już tak jest, że się dzieją rzeczy, nawet jeśli tego nie widzimy. A ja też się urodziłam.
– Pewnie, no przecież cię widzę, to się urodziłaś.
– Ale przed chwilą mówiłeś, że skoro tego nie widziałeś, to tego nie było.
– No dooobra...

sobota, 7 czerwca 2014

Sroka

Na spacerze zobaczyłam pod ekranem przy ulicy martwą srokę. Była jeszcze świeża, krew nie była widoczna, więc uznałam, że to dobry moment, by Mały Człowiek zobaczył z bliska, jak wygląda sroka. Zawołałam go i mówię:
– Zobacz, wiesz co to?
– Sroka. A czemu tu leży?
– Uderzyła w tę szybę, pewnie jej nie zauważyła. A jak uderzyła, to spadła i niestety, ale umarła.
– To po co są te szyby?
– Po to, żeby ludzie mieszkający w blokach za nimi nie słyszeli hałasów z ulicy. Patrz, naklejone są tu takie ptaki, które mają pokazywać latającym ptakom, że tu coś jest i że mają uważać, ale nie zawsze to działa i czasem się jakiś ptak zderzy z tą szybą.
– Aha.
– Masz okazję, to się przyjrzyj, jak wygląda sroka. Zobacz, jakie ma pazurki, jakie długie pióra na skrzydłach. Znajdziesz jakiś patyk, żeby ją obrócić?
– Tak – Mały Człowiek poszedł poszukać patyka, po chwili wrócił i razem obróciliśmy srokę na bok. Po chwili zaczął dźgać srokę patykiem.
– Ej, nie dźgaj jej tak.
– A czemu? Ożyje?
– Nie, nie ożyje, ale to było żywe stworzenie i to, że jest teraz martwe, nie znaczy, że masz się nad nim znęcać. Patyk miał ci służyć tylko do obrócenia sroki na bok. Więc zostaw ją w spokoju.
– A ona tu jutro będzie?
– Pewnie będzie.
– A co się z nią stanie?
– Rozpadnie się albo może zje ją jakiś kot - kto wie?
– Nie ożyje?
– Nie.
– Idziemy?
– Idziemy.

piątek, 6 czerwca 2014

Dziewczynka

Mały Człowiek o Milu:
– Mamo, a ona jest bardziej ode mnie w dzidziowym kształcie. W dzidziowym kształcie dziewczynki.

czwartek, 5 czerwca 2014

Nocnik

Milu zrobiła siku do nocnika. Biliśmy jej brawo, po czym zaprowadziłam ją do ubikacji, mówiąc:
– Chodź, zrobimy pa pa siku.
Wylałam siku do ubikacji, Milu zrobiła pa pa. Kiedy odstawiłam nocnik na podłogę, Milu zajrzała tam i pokazywała palcem. Mały Człowiek powiedział:
– Nie martw się, niedługo wyhodujesz więcej w dzidziowym ogródku nocnikowym.

środa, 4 czerwca 2014

Pożar

Wracając z przedszkola, zobaczyliśmy wóz strażacki z włączonymi światłami. Podjechaliśmy bliżej i okazało się, że płonęła jedna z altanek na pobliskich działkach. Jak klasyczni gapie zaparkowaliśmy w pobliżu, żeby obserwować pracę strażaków. Dwa wozy strażackie, później jeszcze policja. Mały Człowiek przejęty pytał:
– Mamo, a jak tam ktoś mieszkał?
– Nie kochanie, nikt tam nie mieszkał. To tylko altana na narzędzia.
– A czemu tak dymi?
– Bo pali się tam ogień. Strażacy polewają wodą i ta woda paruje. Więc jest i dym i para.
– A czemu wchodzi na drabinę?
– Musi się jakoś dostać na dach strażak.
A czemu.. a czemu... - i tak przez długi czas. Kiedy już ruszyliśmy do domu, Mały Człowiek spytał:
– A gdyby u nas się zapaliło?
– To przyjechaliby strażacy i ugasili pożar.
– A jak?
– Pewnie wodą. Spokojnie, to są profesjonaliści, oni doskonale wiedzą, jak gasić pożary. Trenują, żeby wiedzieć, jak nas ratować. Codziennie przecież coś się gdzieś pali.
– Nieprawda. Są takie dni, że się nie pali.
– U nas w mieście może nie, ale wtedy pali się w innych miastach. Ale strażacy i tak mają co robić. Gdzieś kot utknie na drzewie i nie może zejść, gdzieś jest wypadek i strażacy jadą uwolnić ludzi z samochodu.
– A po co? Przecież oni tam mogą całe życie być.
– Gdzie? W tym rozwalonym samochodzie zakleszczeni?
– Tak.
– Nie sądzę. Raczej jadą strażacy ich ratować. Albo strażaczki, bo strażaczki też są.
– I policjantki też są.
– Tak.
– I karetniczki.
– Ha, ha. Ładne określenie. Ratowniczki medyczne masz na myśli, czyli panie pracujące w karetkach?
– Tak.

wtorek, 3 czerwca 2014

Jak zawstydzić mamę

Cały dzień chodziliśmy na dworze, więc opaliłam sobie dekolt. Późnym popołudniem siedzieliśmy na placu zabaw, Mały Człowiek bujał się na huśtawce.
– Patrz, jak się opaliłam dzisiaj - mówię i odchylam nieco krawędź dekoltu.
– Mamo, CYCKI CI WIDAĆ!!! - drze się Mały Człowiek i wybucha śmiechem.
– ... Nie cycki, tylko piersi, i nie, nie widać. I nieładnie tak się drzeć i mówić tak komukolwiek - odpowiadam ze stoickim spokojem, ale głupio mi okropnie...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...