Od jakiegoś czasu mniej zapisuję, bo czasu jakoś nie starcza. Nie znaczy to wcale, że z dziećmi nie rozmawiam i że pisać nie ma czego. Wiele z naszych rozmów pozostanie niestety zapomnianych. Teraz kilka różności, które pojawiły się u nas ostatnio, a o których nie chciałabym zapomnieć:
• Mały Człowiek nazwał siebie "artystą budowania" po zbudowaniu kolejnej wielkiej konstrukcji z klocków.
• Milu polubiła wieczorne czytanie do piersi (a czytam jej 4 tom "Gry o tron") do tego stopnia, że kiedy nie czytam, odrywa się sennie od piersi i mówi "czytaj!" tak rozkazującym tonem, że nie śmiem się sprzeciwić.
• Króluje "Mam tę moc" z "Krainy lodu", puszczane codziennie kilkadziesiąt razy i śpiewane chórem rodzinnym. Milu pokazuje na telewizor, przekrzywia głowę i pyta "moc? moc?". Mały Człowiek udaje, że jest Elzą i zamraża cały świat. Taka sytuacja nawet była, że był niesiony do spania z peleryną z koca i na mój komentarz, że wygląda jak Batman, odparł "nie, jak Elza".
• Mały Człowiek postanowił wydać wszystkie swoje oszczędności na wymarzony samochód na pilota i odkrył, że segregowanie skarpetek to nie taka prosta sprawa (to była jedna z prac do wykonania na brakującą kwotę). My za to odkryliśmy, że Osioł ze Shreka to pikuś w porównaniu z dzieckiem, które czeka na przesyłkę z wymarzonym autem.
• Milu weszła w etap "sama", "nie", "moje" i "kocham". To ostatnie, to moje ulubione, zwłaszcza gdy nad ranem budzi mnie i wisi nade mną cała rozczochrana, głaszcze po buzi i mówi "kocham". Dla takich chwil mogę się budzić.
• Milu kończy piosenki, które śpiewamy. Jej repertuar to "dziś" po "Maju, cóż zobaczymy...", "mało" po "wyginam śmiało ciało, dla mnie to...", "moc" w "Mam tę moc" i "soy" w hiszpańskiej wersji, czyli "Libre soy".
• Milu powtarza w zabawie "moje dzieci" i "diśtadaśta" :) i wg niej jestem 1. mama, 2. mamuś, 3. mamunia - wszystkie 3 cudowne słowa. Tata to zawsze "tatuś"
• Milu często woła "pomocy", co jest szczególnie zabawne o 3 rano, kiedy część niej leży na poduszkach za materacem, na którym śpi (leży na podłodze), a część na materacu. Sama mogłaby się przesunąć, ale woła "pomocy", unieruchomiona, po czym kiedy się wejdzie do pokoju odczekuje chwilę i siada. Uroczo. Albo kiedy chce wejść na krzesło i zawisa na nim. To takie ekstrema, ale pomocy woła też pełną piersią, kiedy siedzi się obok niej, a ona nie może rozdzielić dwóch klocków. Drama queen.
Jakież to cudowne zapisy na przyszłość! Czasem żałuję, że sama nie zapisuję Marysinych "sytuacji". To wszystko jest takie ulotne...
OdpowiedzUsuń