poniedziałek, 16 czerwca 2014

Nawóz

Wesele mojej siostry odbywało się na wsi. Wzięłam jej córkę, pół roku młodszą od Małego Człowieka, i swojego syna na spacer po okolicy. Przechodziliśmy obok gospodarstwa, a w powietrzu unosił się swojski, wiejski zapach.
– O, farma! - powiedziała Marysia. - Brzydko tu pachnie.
– Właśnie - potwierdził Mały Człowiek.
– Brzydko pachnie, bo zwierzaki nie załatwiają się jak my, do ubikacji, tylko robią pod siebie.
– KUPY!!! - wrzasnął Mały Człowiek i oboje zaczęli się głośno śmiać.
– Tak, robią kupy pod siebie. Najgorzej to w chlewie pachnie, tam gdzie świnki mieszkają. Ale ten zapach zdrowy jest, nikomu się jeszcze od niego nic nie stało.
– Hy? - zgodnie zdziwili się oboje.
– A wiecie, że te kupy to można potem wykorzystać? To się nazywa nawóz. Wylewa się to lub rozrzuca na polach albo w ogrodzie i rośliny wtedy lepiej rosną. Na przykład kupy kur nazywają się kurzeniec.
– Aha, a kupy koni konieniec - uzupełniła Marysia.
– Ha, ha. Ładną nazwę utworzyłaś, ale nie. To po prostu nawóz.

3 komentarze:

Po przeczytaniu zostaw wiadomość:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...